Gdy u nas termometry za oknem nieśmiało wskazują ledwo cztery stopnie powyżej zera, w Zatoce Tajlandzkiej woda ma temperaturę 30 stopni Celsjusza. I gdy my dopiero planujemy wakacyjny wyjazd do ciepłych krajów, mieszkańcy w królestwie Sihamoniego uciekają przed upałem i szukają chłodnych, zacienionych miejsc.
Khmerskie dziedzictwo
Dawno, dawno temu żył pewien hinduski książę, odznaczający się męstwem, rozumem i dobrym sercem. Pewnej nocy, zmożony całym dniem nauki i musztry, zasnął w swojej komnacie kamiennym snem. W nocy przyśnił mu się starzec z długą białą brodą, opowiadający o pięknym, dalekim lądzie. Nim wyszły pierwsze promienie słońca rozmywające senną marę, młodzieniec usłyszał od starca jedno słowo: płyń! Książę opowiedział swoje senne marzenie Radzie Królewskiej i kapłanom. Zdecydowano, że zaufają przeznaczeniu i wyprawią przyszłego władcę w morską podróż w poszukiwaniu nowego lądu. Po wielu tygodniach podróży dobito w końcu do lądu. Książę od razu wydał rozkaz budowania niewielkiej osady, a sam udał się na spacer po okolicy. Zmęczony całodziennym spacerem usiadł w końcu w cieniu niewielkiej zatoczki i usnął. Późną nocą obudziły go hałasy tajemniczej procesji, której przewodziła piękna Neang – córka władcy podwodnego królestwa. Przypadkowe spotkanie zapoczątkowało serię romantycznych uniesień młodych. Ich ślub odbył się podczas pełni, przy blasku księżyca. Ojciec pięknej księżniczki podarował małżonkom ogromny ląd, który niespodziewanie wyłonił się z morskiej piany. Tym lądem była współczesna Kambodża. A dzieci hinduskiego księcia i morskiej piękności dały początek Khmerom – rdzennej ludności przyszłego azjatyckiego państwa.
Prawdziwa historia Kambodży nie była jednak tak piękna, jak przedstawiona baśń. Miejscowe plemiona przez długie wieki ścierały się ze sobą o władzę i terytorium. Wraz z upadkiem imperium Khmerów zanikła lokalna kultura i wierzenia – w jej miejsce nastała wiara chrześcijańska, zaszczepiona przez misjonarzy przybyłych do Kambodży w XVI wieku. Największe zmiany nastąpiły jednak cztery stulecia później pod egidą Francji, która włączyła kraj do Indochin Francuskich i uczyniła go swoją kolejną kolonią. Nieudane zbrojne powstania osłabiły jednak patriotyzm Kambodżańczyków, którzy w latach wielkich wojen poddali się kolejnym kolonizatorom: najpierw Japonii, a później Tajlandii. Zbrojny zamach na króla Kambodży w 1970 i chwilowe rządy Khmerów zamieniły monarchię na Demokratyczną Kampuczę. Napięta sytuację kraju unormowało dopiero ONZ – po kontrolowanych przez organizację wyborach w kraju utworzono monarchię konstytucyjną pod wodzą króla Sihanouka.
Z widokiem na Phnum Aôral
Kambodża to przepiękny kraj w większości położony w Nizinie Mekongu. Wilgotne lasy równikowe i monsunowe, rozkwitające zielenią w porze mokrej, są oazą drzew sandałowych, kamforowych i damarzynku. Symbolem tropikalnej flory są tutaj palmy cukrowe, z których wyrabia się cukier, lekarstwa i lokalne wino. Sama Dolina Makongu wypełnia zapadlisko tektoniczne i otoczona jest pasmami górskimi – Górami Słonia, Górami Dangrek i Kardamonowymi, które zachwycają najwyższym szczytem w kraju – Phnum Aôral (1813 m n.p.m). W miejscowościach położonych u szczytu gór spragnieni wrażeń podróżnicy mogą wybrać się na wędrówkę z lokalnym przewodnikiem i podziwiać piękno gęstego, równikowego lasu, którym porośnięte są górskie pasma.
Kambodża to również rajskie plaże nad Zatoką Tajlandzką, kuszące miękkim, rozgrzanym słońcem piaskiem i przyjemnie ciepłą wodą, z której nie chce się wychodzić. Z każdego portu w nadmorskich kurortach odpływają kameralne promy i statki, zabierające turystów na urokliwe wysepki, rozsiane po zalewie i Morzu Andamańskim.
Nasz prom odpływa dzisiaj do jednej z nich – najpiękniejszej, w języku Khmerów nazwanej Wyspą Schronienia.
Koh Rong – soczysta egzotyka
Kto marzy o wypoczynku w drewnianym domku na plaży, od razu zakocha się w Koh Rong. I odda wszystko, by prosto z niego móc wyjść do morza i zanurzyć się w turkusowych falach.
Wyspa to jeszcze ląd dziewiczy, nie do końca poznany, skupiony bardziej na lokalnej społeczności, niż na obsłudze turystów. Nie znajdzie tutaj radości ten, kto ceni w podróży wygody i nastawił się na luksusowe wakacje. Koh Rong to oaza spokoju. Może trochę jeszcze prymitywna i zbyt odcięta od świata, lecz na pewno urokliwa i zachwycająca swoim nieśpiesznym życiem.
Na samej wyspie znajdują się tylko kilka wiosek – rybackich osad, w których zatrzymał się czas. Drewniana architektura, żwirowe drogi, powietrze wolne od samochodowych spalin pozwalają oddać się wypoczynkowi z dala od miejskiego zgiełku, dusznych hotelowych pokoi i przepełnionych turystami świątyń i muzeów.
Turystyka rozwija się tutaj dość powoli i wydaje się być posłuszna zasadom panującym na wyspie. Owszem, spora część mieszkańców wyspy zajmuje się obsługą przyjezdnych, jednak zaplecze turystyczne nie jest tak wystawne jak w innych zakątkach świata. Internet czasami nie łączy, woda pod prysznicem nie zawsze płynie nieprzerwanym strumieniem a prąd znika niespodziewanie. Te braki rekompensuje jednak śniadanie na plaży przy wschodzie słońca i spacery brzegiem morza. Bo Koh Rong to głównie plaże, plaże i jeszcze raz plaże.
Co robić w raju?
Wypoczywać. I cieszyć się chwilą wytchnienia przed powrotem za biurko. Na wyspie zabytków do zwiedzania nie ma. Można pokusić się jednak o stwierdzenie, że cała wyspa skansen dawnych czasów, nienaruszony szybkim rozwojem cywilizacji. W Koh Rong zrelaksują się najlepiej ci, którzy cenią sobie spokój i ciszę. Oraz ci, którzy uwielbiają wylegiwać się na plaży.
Najpiękniejsze plaże na wyspie
- Lonely Beach – znajduje się na północy wyspy. Niełatwo dostać się tam komunikacją dostępną na wyspie, jednak trud podróży wynagradzają pocztówkowe wręcz widoki morza, palm i zachodów słońca
- Coconut Beach – położona ok. 20 km od centrum wyspy. Bardzo spokojna i prawie bezludna osada, w której można poczuć się jak Robinson Cruzoe. Idealne miejsce na medytację i uspokojenie rozbieganych myśli.
- Sok San Beach – rybacka osada w zachodniej części wyspy. Urzeka klimatycznymi knajpkami serwującymi ryby i owoce morza, zamieniając portowe wybrzeże w raj dla smakoszy.
Kajakiem przez morze
Dla równowagi umysłu i ciała, po drzemce na hamaku, warto wybrać się na spacer po okolicy. Szlaki turystyczne prowadzą przez gęste lasy, palmowe aleje i najpiękniejsze okolice każdego kurortu. Spacer przez osadę pozwoli poczuć prawdziwy klimat miejsca i kulturę życia mieszkańców. Jest to też wspaniała okazja do posmakowania lokalnych specjałów, zrobienia zakupów na bazarze, chwilowego odpoczynku od rozgrzanego słońcem piasku.
Relaksującą przerwą między książką a słonecznymi kąpielami, są również sporty wodne: nurkowanie, snurkowanie i paddleboarding (surfowanie na desce przy użyciu wiosła). Największą atrakcję stanowią jednak nocne rejsy w głąb morza, gdzie przy blasku księżyca można zobaczyć świecący plankton. Woda wygląd wtedy jak posypana wielokolorowym brokatem. Wrażenia niezapomniane!
Same plusy?
Piękne plaże, biały piasek i turkusowa woda. Spokój, cisza i joga o poranku na plaży. Niespieszne spacery, świeże jedzenie, chwilowe odcięcie od świata. Koh Rong to naprawdę rajska wyspa.
Rajska i droga. Ceny na wyspie są dwukrotnie wyższe niż w lądowej części Kambodży. Środek wyspy jest praktycznie niezamieszkany i niezmieniony ludzką ręką. Małe, lokalne uprawy nie zapewniają wystarczającej ilości jedzenia dla odwiedzających wyspę turystów, stąd konieczność sprowadzania towarów i produktów z kontynentu.
Powolny rozwój ruchu turystycznego nie oznacza bynajmniej jego braku. Wyspa stawia na turystykę a jej mieszkańcy widzą w niej sposób na utrzymanie swoich rodzin. Stąd też w czasie spaceru można natknąć się na plac budowy czy remont drogi.Trudno natomiast natknąć się na kantor lub bankomat. Przed przyjazdem na wyspę wręcz nie można zapomnieć wziąć ze sobą gotówki.